WAŻNA INFORMACJA - strona korzysta z plików Cookie
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania prezentowanej zawartości do potrzeb odwiedzających. Korzystanie z naszego serwisu internetowego bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci Twojego komputera.

Akademia Polskiej siatkówki

  
Dane do logowania
Piotr Gruszka

To ogromne wyróżnienie i niespodzianka. Z plażówką Pana dotychczas nie kojarzyliśmy. Co więc zaważyło na decyzji FIVB?

Inicjatywa wyszła od komitetu organizacyjnego mistrzostw i została zaakceptowana przez FIVB. Władze światowe uznały, że jestem ewidentnie kojarzony z polską siatkówką. Odbieram to także jako wyraz szacunku dla mojego sportowego dorobku. W dodatku naprawdę jestem pełen podziwu dla koleżanek i kolegów uprawiających plażową odmianę siatkówki.

Jakie będą Pańskie obowiązki jako ambasadora?

Bez wątpienia będę obecny na turnieju. Wcześniej chciałbym promować mistrzostwa, Polskę, Warmię i Mazury oraz naturalnie Stare Jabłonki. Warto potwierdzić, że Polska jest miejscem dla siatkówki szczególnie przyjaznym i ważnym.

Jaki sygnał chce Pan przekazać uczestnikom i kibicom mistrzostw w Starych Jabłonkach?

Jestem spokojny o frekwencję i atmosferę podczas mistrzostw, będziemy mieli raczej do czynienia z nadkompletem fantastycznych kibiców. Przekonałem się o tym, bywając w Starych Jabłonkach na World Tourach. W zawodach wezmą udział pary z najróżniejszych stron świata. Przyjadą faworyci i tacy, dla których będą to być może mistrzostwa dopiero otwierające karierę. Chcę jednak, by rywalizacja toczyła się w duchu fair play i by na jej zakończenie tak zwycięzcy, jak i przegrani byli przekonani, że uczestniczyli w wydarzeniu uczciwym i wyjątkowym.

Piotr Gruszka

Zagra Pan? Choćby w meczu VIP-ów?

Już raz uczestniczyłem w meczu celebrytów… w roli sędziego. Teraz też chętnie… może jako liniowy…

W tym roku mija 20 lat od Pańskiego debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jaka jest recepta na siatkarską długowieczność?

To była moja pierwsza tak poważna kontuzja. Faktycznie rozważałem, czy nie zakończyć kariery. Jednak pomyślałem sobie – tak po prostu się poddać? Bez sensu. Podjąłem walkę. Jestem góralem, jestem twardy, i tę walkę wygrałem. Przez pewien czas nie miałem propozycji gry. Padła ze strony Olszyna i bardzo się ucieszyłem. Tu mogę pomóc młodszym kolegom, którzy walczą o swoją siatkarską przyszłość. To jest naprawdę bardzo fajna grupa – świadoma celów i zdeterminowana.

Jak ocenia Pan poziom PlusLigi?

Jest wyrównany. Niektórzy twierdzili, że to równanie w dół. Jednak mecze ćwierćfinałowe i w europejskich pucharach przekonały mnie, że jest odwrotnie. Poziom PlusLigi jest naprawdę wysoki. To efekt pracy kilku lat i nie jest przypadkiem, że lider po rundzie zasadniczej, Delecta Bydgoszcz, debiutując w międzynarodowej rywalizacji, przegrywa walkę o finał z megasilnym Uralem Ufa dopiero w „złotym secie”.

Grał Pan w wielu klubach, w wielu ligach – polskiej, włoskiej, francuskiej, tureckiej – który z etapów był Pana zdaniem najistotniejszy w karierze?

W dorosłą siatkówkę wchodziłem, mając zaledwie 16 lat, pod opieką Wiktora Kreboka w Bielsku-Białej. Jako gracz ukształtowany zostałem w Częstochowie. Decydujący był jednak okres włoski. Tam skorygowane zostały moje wcześniejsze błędy, tam uruchomiono mój potencjał, tam nauczyłem się wielu elementów technicznych. Jednak niemal wszędzie miałem okazję pracować ze znakomitymi trenerami i grać z wybitnymi zawodnikami. Naprawdę nigdzie nie zmarnowałem czasu.

Piotr Gruszka

Jest Pan rekordzistą występów w kadrze narodowej – 404 mecze. Czy etap reprezentacyjny uważa Pan za zamknięty?

Realnie patrząc – tak, to już etap zamknięty. Chyba że zagrałbym rewelacyjnie w lidze…

Nietrudno zauważyć, że był Pan w reprezentacjach mocno eksploatowany. Jak Pan wytrzymywał te trudy?

Oj, faktycznie. Pamiętam, że zaczynając w Kętach, niewiele trenowałem, bo w zasadzie codziennie gdzieś grałem. Jednego dnia z seniorami w lidze, następnego z młodzieżą w okręgówce, potem jakiś turniej wojewódzki i tak na okrągło. Wcale mi to jednak nie przeszkadzało. Wprost przeciwnie – mecz to mój żywioł. Teraz młodzież nie jest tak „napalona”. Zagrają dwa mecze w tygodniu i muszą odpoczywać. No cóż, znak czasu.

Czy patrząc z perspektywy lat, nieustanna zmiana pozycji na boisku – z atakującego na przyjmującego i odwrotnie – pomagała w karierze czy ją zaburzała?

Nie ma wątpliwości, że największe sukcesy odniosłem, grając w ataku. Jestem jednak przekonany, że nie osłabiałem zespołu, występując w przyjęciu. Zawsze kierowałem się interesem drużyny. Zresztą na pełną ocenę przyjdzie czas, jak będę pisał swoją biografię. Póki co nie przymierzam się do tego.

Czy nie żal Panu, że nie wystąpił Pan na igrzyskach olimpijskich w Londynie? To byłyby Pańskie czwarte igrzyska.

Nie chodzi o poprawianie sobie olimpijskiej statystyki. Podczas pierwszych igrzysk w Atlancie byłem oszołomiony gigantyzmem olimpiady. W Atenach marzyłem o dobrym wyniku, w Pekinie – o medalu, a Londynu szkoda, bo marzeniem było złoto. Nie zdążyłem jednak z formą, a i tak, jak mówiłem wcześniej – zawsze najważniejsza jest dla mnie drużyna. Nie mam do nikogo żalu.

Piotr Gruszka

Wicemistrzostwo świata w 2006 roku i mistrzostwo Europy w 2009 roku – wraz z tytułem MVP turnieju – to dla Pana najcenniejsze zdobycze?

Takie mecze jak z Rosją, Bułgarią podczas mistrzostw świata czy finał mistrzostw Europy przeszły do historii. To fantastyczne uczestniczyć w tak wielkich wydarzeniach. Najfajniejsze było jednak to, że w polskiej siatkówce nastąpił wówczas przełom. Mieliśmy wreszcie wyniki, a w ślad za nimi Polska oszalała na punkcie siatkówki. I to było najważniejszą zdobyczą tamtych lat.

Przez wiele lat przywykł Pan do walki o najwyższe cele. Jak się Pan odnajduje, walcząc teraz o miejsce 9. w PlusLidze?

Patrzę na moich młodych kolegów i widzę, że chcą się rozwijać. Nieważne, że walczymy o miejsce 9., ważne, że mogę tym kapitalnym chłopakom pomóc. Jestem pewien, że za parę lat, jak oni już będą wielkimi graczami, też będą wspierać swoich młodszych kolegów.

Jak długo będziemy Pana oglądać na boisku? Czy przymierza się Pan na przykład do roli trenera, czy działacza, a może kariera polityczna? Pańscy koledzy zaczynają w tych rolach się sprawdzać – mówię o Sebastianie Świderskim i Pawle Papke.

Na finał przygody z boiskiem nie jestem jeszcze gotowy. Polityka…wiemy, jak z nią jest… Trener? Przez te lata tyle się najeździłem, tyle byłem poza domem, że nie jestem przekonany, czy przez kolejne 20, 30 lat chciałbym się „szwendać” po świecie. Póki co gram. To jest moją pasją, tu się realizuję.


Rozmawiał
JANUSZ UZNAŃSKI
TVP WARSZAWA

Piotr Gruszka
Oceń artykuł:
  • 2.43 z 5 gwiazdek
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Średnia ocena: 2.43
Artykuły mogą być komentowane tylko i wyłącznie przez zalogowanych użytkowników.
Jeżeli nie posiadasz konta w naszej Akademii - założ je już dziś.